czwartek, 25 września 2014

wczoraj

To niemal spektakularny powrót. Latami pisywałam blogi. Zaplątałam się w sieci, bo moja matka przeczytała mój pamiętnik. A http ją przerosło. Miałam dziesięć lat. Teraz mam dwadzieścia jeden. Obawiam się, że zgorzkniałam do reszty.

Podnoszę z ziemi zakrwawionego człowieka, wręczając dla jego syna okulary bez szkieł. Bez problemu rozumiem zatwardziały szkocki akcent. Wracam do mieszkania bez chusteczki ani jednej, z lżejszymi myślami. Teraz nie wolno mi już płakać, bo nie będę miała czym wytrzeć łez. Choć ostatnio częściej płaczę ze szczęścia.

Wczoraj zaskoczyła mnie jesień, która zupełnie nagle przeniknęła mnie na wskroś. A ja, mimo parasola, który dostałam w prezencie wolę moknąć. Parasol jest piękny- wielki, czarny, z małymi kremowymi kokardkami doszytymi gdzieniegdzie. Chyba szkoda mi go nosić. Tyle ubrań, butów, biżuterii jest mi szkoda, że gdy schudłam niektóre były nadal nowymi. I oddałam je, nowe, do charity shopu. Dla dobra psów i mego złamanego serca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz